Dawno nie byliśmy świadkami tak elektryzujących i jednocześnie komicznych wyborów na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Dopiero w ostatniej chwili okazało się, że Zbigniew Boniek będzie miał kontrkandydata w osobie byłego właściciela stołecznej Polonii - Józefa Wojciechowskiego, którego prężnie wspierali Radosław Majdan oraz Cezary Kucharski. Sztab znanych osobistości oraz wiele pieniędzy wpompowanych w szeroko pojętą kampanię nie wystarczyły do zwycięstwa, które przypadło byłemu - nowemu prezesowi w stosunku głosów delegatów 99 do 16.
Głównym obiektem sporu pomiędzy kandydatami był sposób w jaki odbędzie się głosowanie. Od osób ze środowiska Wojciechowskiego, dzień przed wyborami można było usłyszeć, że przekonali oni 50 lub nawet 60 delegatów do kandydatury swojego szefa. Zaznaczali jednak błyskawicznie, że będzie tak tylko w sytuacji gdy uda się przeforsować tradycyjną metodę głosowania przy użyciu kart oraz urny, a nie jak dotychczas elektronicznie. Dla wybierających ma to duże znaczenie, ponieważ obawiają się , że obecne władze będą w stanie dojść do tego, który z nich wyłamał się i zagłosował na Wojciechowskiego, pomimo tajności wyborów drogą elektroniczną. Bezpośrednio przed głosowaniem nad sposobem głosowanie kontrkandydat Zbigniewa Bońka wniósł na salę własną urnę i czekał na wyniki, które nie były dla niego pomyślne. Delegaci zdecydowaną większością uznali, że są za utrzymaniem elektronicznych maszynek (93 głosów przeciw kartom do głosowania, tylko 18 za). Po ogłoszeniu wyników Wojciechowski z hukiem wyszedł z sali. - Nie będę uczestniczył w farsie, jaką jest taka forma głosowania - oświadczył poirytowany kontrkandydat Zbigniewa Bońka, następnie złożył mandat i poszedł do swojego pokoju.
Długo podejmowano jeszcze kwestię tego, czy brak Wojciechowskiego na sali obrad w praktyce oznacza jego rezygnację z ubiegania się o stanowisko prezesa PZPN, czy jednak nadal jest on formalnym kandydatem. Ostatecznie chcąc uniknąć ewentualnych spraw sądowych postanowiono, że będzie można głosować na obu kandydatów, co oczywiście w żaden sposób nie pomogło byłemu właścicielowi Polonii Warszawa.
Patrząc na całą tą sytuację z perspektywy chociażby klubów pierwszoligowych. Jeden z prezesów nie mógł się przestać wychwalać własnie Wojciechowskiego. Powiedział nawet bez ogródek - Zrobił dokładnie to, co miał zrobić, i czego się spodziewaliśmy. Wywarł, dzięki naszym rekomendacjom - które daliśmy właśnie z takim zamiarem - presję na władzach związku. To własnie tej sytuacji 1 ligowe kluby będą zawdzięczać w tym sezonie 130 tysięcy złotych dla każdego, a w przyszłym - dwa razy tyle. - Czyli teraz dostanę pieniądze na roczny kontrakt dobrego piłkarza, a później - dwóch takich zawodników. Zatem lepiej dla nas kampania i zjazd nie mogły się ułożyć i zakończyć - .
Patrząc szerzej na kandydaturę Józefa Wojciechowskiego jesteśmy w stanie dostrzec kilka pozytywów, jak choćby powyższe kwoty dla pierwszoligowych klubów. Dzięki zaistniałej sytuacji najprawdopodobniej ociepliły się stosunki między PZPN a Ekstraklasą, które zaowocują wspólnymi działaniami w kwestii szkolenia młodzieży, kształcenia trenerów oraz walką z huliganami na stadionach. Druga kadencja Zbigniewa Bońka zapowiada się na lepszą od poprzedniej i liczymy, że taka własnie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz